Premiera nowej serii komiksów Transformers budziła pewne obawy. Czy kolejne opowiadanie teoretycznie dobrze znanej historii ma sens? Daniel Warren Johnson udowadnia, że z kultowych robotów można jeszcze wiele wycisnąć, a kolejne tomy prowadzą serię na zupełnie nowe tory. Zapraszamy na recenzję Transformers. Tom 3: Pojedynek Combinerów od Nagle Comics.
Pierwszy tom pokazał, że nowa seria Transformers wydawana w ramach Uniwersum Energonu nie będzie infantylną opowiastką dla dzieci. Scenarzysta zdecydował się pójść w bardziej brutalną historię ukazującą głębsze relacje między postaciami i konsekwencje konfliktu. Drugi tom wyniósł wojnę Cybertrończyków na wyższy poziom i jasno dał do zrozumienia, że nie będzie ona konfliktem dziejącym się gdzieś poza wzrokiem ludzi. Lektura trzymała poziom, choć pewne sceny przedstawiono chaotycznie. Mimo to kolejne strony pochłaniało się z zapartym tchem. A jak jest z najnowszym tomem?
Spokojnie! W tekście postaram się nie zawierać żadnych spoilerów fabularnych. Podejrzewam też, że czytelnicy mający za sobą pierwsze dwa tomy już sięgnęli po Transformers. Tom 3, więc ten tekst raczej ma pokazać gdzie idzie seria i ewentualnie odpowiedzieć na pytanie, czy warto po nią sięgnąć jeśli jeszcze się tego nie zrobiło.
Transformers zawdzięczają swoją popularność komiksom i animacjom. Pierwotnie zabawki i ich historia były kierowane do dzieci. Dopiero z czasem fabuła poważniała, ale ciągle zachowując pewne ugrzecznienia. Transformers. Tom 3: Pojedynek Combinerów jest potwierdzeniem, że Daniel Warren Johnson ma wizję na bardziej dorosłą historię. Fabuła trzeciego tomu nieco wyhamowuje pod względem ukazania konfliktu Autobotów i Deceptikonów. Zamiast tego skupia się bardziej na przedstawieniu wyniszczenia, jakie wojna prowadzi w samych postaciach, a także wewnętrznym rozdarciu w szeregach walczących stron.
Frakcje wewnątrz Deceptikonów od pierwszego tomu działają przeciw sobie, ale teraz dochodzi do kulminacji napięć. Otwarta walka i tytułowy Pojedynek Combinerów nie tylko stanowi efektowny pokaz siły kosmicznych przybyszów, ale także towarzyszy mu obraz totalnej destrukcji i słabości ludzi wobec Transformerów. Jednak to nie ofiary w ludziach są najbardziej dorosłym tematem w tej odsłonie.
Transformers. Tom 3: Pojedynek Combinerów ukazuje nam zniszczenie psychiczne poszczególnych bohaterów. Deceptikony skaczący sobie do gardeł to jedno. Ważniejsze to jednak pozbawione nadziei i wiary w zwycięstwo Autoboty. Te zresztą nie są tak nieskazitelnbymi postaciami, jakby się mogło wydawać. Optimus Prime nie jest idealnym dowódcą rzucającym tylko przemowy podnoszące na duchu. Wręcz przeciwnie, jest okaleczonym liderem w beznadziejnej wojnie. Jego towarzysze mierzą się z traumami po torturach, utratach bliskich i ranach, które na zawsze zostawią po sobie ślad. Pod płaszczem historii o wielkich robotach dostaliśmy ponurą historię o ofiarach wojny. Nie poległych, ale o żołnierzach, w których coś umarło, choć ich ciała jeszcze żyją.
Starscream jest najbardziej fałszywym Deceptikonem. Pozbawiony honoru łotr chce jedynie władzy i nie cofnie się przed niczym, aby ją zdobyć. To prawdopodobnie jeden z najbardziej irytujących robotów w całej serii, ale po przeczytaniu trzeciego tomu Transformers już nigdy tak na niego nie spojrzę. Autor komiksu postanowił pokazać historię Starscream'a w retrospekcjach. Wydarzenia z przeszłości nie tylko pozwalają zrozumieć tego Deceptikona, ale pod pewnymi względami można mu współczuć.
Johnson idealnie uchwycił to, jak rodzący się konflikt i wydarzenia, na które nie mamy wpływu mogą wpłynąć na młody umysł. Wojny nie ma co romantyzować. Potrafi ona wypaczyć i zadać ból, który na zawsze zmieni osobowość. Starscream niesamowicie zyskał w całej historii. Niemniej posuwa się on w tym tomie do zbrodni, które pozostają niewybaczalne.
Głównym ilustratorem serii jest Jorge Corony i kierunek artystyczny jaki obrał to czyste złoto. Kreska perfekcyjnie pasuje do historii o Transformerach. Ilustracje są niezwykle szczegółowe. Na Transformerach widzimy ślady zużycia i ran. Dosłownie oglądając statyczne kadry mamy poczucie ich masy, a nawet uczuć, jakie w danym momencie odczuwają. Ilustracje w połączeniu z historią uczyniły z wielkich blaszaków żywe istoty.
Corony świetnie bawi się kolorystyką i potrafi tworzyć dynamiczne kadry. Czytelnik nie ma większych problemów z rozeznaniem co się dzieje i kto uczestniczy w scenach. Bardzo dobrze udało się oddać brutalność starć, a jednocześnie ważne momenty są odpowiednio stonowane kolorystycznie. Jak wszystko wygląda widzicie na zdjęciach. Od siebie mogę tylko powiedzieć, że wizualnie komiksy z tej serii są prawdziwą ucztą, a Transformery wyglądają lepiej niż kiedykolwiek wcześniej.
W Transformers. Tom 3: Pojedynek Combinerów znajdziemy obok bieżących wydarzeń także retrospekcje i wątki poboczne rozgrywające się nieco z boku. O ile skoki w przeszłość świetnie pasują do całości to już odskoki do historii pobocznych trochę wybijają z rytmu czytania. Same poboczne wydarzenia trochę też nikną w cieniu starcia Combinerów, acz warto śledzić je z uwagą. Nie tylko dają pewną podbudowę dla bohaterów, ale też jasno są wprowadzeniem do przyszłych wydarzeń, które na pewno odcisną duże piętno na całej historii. Po prostu czuć ich znaczenie.
Wyhamowanie głównego konfliktu i przeniesienie ciężaru opowieści na wewnętrzny konflikt Deceptikonów było świetnym posunięciem. Dzięki temu bohaterowie komiksu otrzymali dodatkową podbudowę i wzrósł bagaż emocjonalny całości. Opowieść śledziłem z zapartym tchem. Dostaliśmy bardzo dobrą kontynuację, która nadal trzyma poziom. Scenarzysta objął kierunek, który zmienił historię Transformerów w dojrzałą opowieść o koszmarze wojny. Dzięki temu kolejne tomy trafiają doskonale w gust takich dorosłych geeków (lvl 40) jak ja, którzy wychowywali się na przygodach Autobotów, a teraz liczą na nieco mniej infantylne opowiadania.
Mam tylko jedną obawę. Wojna Cybertrończyków nie jest ukryta przed ludźmi, a wydarzenia z trzeciego tomu nie będą czymś, co można zatuszować. W efekcie wszystko niebezpiecznie zmierza do crossoverów z G.I. Joe. Całkiem możliwe, że już za moment nadrobienie pozostałych historii z Uniwersum Elektronu będzie po prostu koniecznością. Poza tym naprawdę warto sięgnąć po nowe komiksy o Transformers.
Autor: Jakub Kruczek