Prawdziwym hitem sprzedaży okazała się najnowsza klasa S i specjalnie nas to nie dziwi. Niemiecka limuzyna w końcu jest piękna, a do tego oferuje poziom luksusu zarezerwowany niegdyś dla przytulnego domku z ogrodem. W ofercie Mercedesa brakowało tylko jednego. Wersji na myśl o której szczęki motofanów będą opadały na ziemię.
I nareszcie się doczekaliśmy prawdziwej ikony stylu, luksusu i czystej mocy. Inżynierowie marki wzięli najbardziej luksusowy wariant nowej S-klasy i włożyli pod maskę 6-litrowy motor V12 z dwiema turbinami. Każde muśnięcie gazu uwalnia 530 KM i daje dostęp do momentu obrotowego wynoszącego 830 Nm.
Dodajmy, że cała moc trafia na tylną oś za pośrednictwem siedmiobiegowej przekładni 7G-Tronic Plus. Pozostawmy Waszej wyobraźni widok potężnej limuzyny przyspieszającej w 4,6 sekundy do setki. Niestety prędkość maksymalna została elektronicznie ograniczona do 250 km/h, ale wystarczy poczekać na reakcję tunerów. Mamy wrażenie, że przekroczenie 300 km/h nie będzie większym problemem.
Mercedes S600 nie jest drobnym autkiem, a turbiny w silniku mogą zasysać mniejsze zwierzęta. Co za tym idzie spalanie nie będzie należało do niskich. Mercedes zapowiada 16 litrów na sto kilometrów, ale podejrzewamy, że taki wynik uzyskamy nie dotykając gazu i przy odpowiedniej gęstości i wilgotności powietrza. Ile zapłacimy za jeżdżącą ikonę luksusu w topowej odmianie? Nie wiemy, ale patrząc na 468 tysięcy złotych za wersję S500 możemy się spodziewać bardzo wysokiej ceny. Dodajmy, że w cenie znajdzie się praktycznie wszystko, co może zaoferować Mercedes.