Uwolnienie licencji na system klocków LEGO sprawiło, że rynek zasypały różne firmy kopiujące duńską markę. Niemniej klocki, o których dziś napiszę były dla mnie zaskoczeniem. Spodziewałem się bowiem klona kolekcji botanicznej, a dostałem coś zupełnie innego. W jednym ze sklepów znalazłem całą wystawkę klocków Balody. Wszystkie przedstawiały najróżniejsze rośliny. Skusiłem się na jeden komplet i dziś spieszę do was z recenzją Eleganckiej Orchidei z klocków Balody.
Nie da się ukryć, że Balody potrafi przykuć uwagę, ponieważ pudełka mienią się tęczowym połyskiem, a obok fotografii gotowych konstrukcji znajdziemy na nich malowane ilustracje rozbudzające wyobraźnię. Tylko co znajdziemy w środku. Jak wiemy chińskie klocki potrafią być różne. Szczególnie te będące prawdziwymi podróbkami, o czym pisaliśmy w naszym porównaniu LEGO vs. chińskie podróbki. No to bez przeciągania pomówmy o Orchidei z klocków Balody.
Pięknie wyglądające pudełko głosi, że zestaw o oznaczeniu: 16345 jest przeznaczony dla osób od 6 roku życia, a składają się na niego 374 elementy. Nie liczyłem klocków, ale było ich naprawdę sporo. Znajdowały się w dwóch workach z dość twardego tworzywa. Ciężko było je rozerwać dłońmi i lepiej posłużyć się nożyczkami. Mamy bowiem do czynienia nie z systemem znanym m.in. z LEGO czy Cobi, ale z mikroklockami. Elementy są ultra malutkie, co mam nadzieję będzie widać na zdjęciach. Gwałtowne rozerwanie worka może sprawić, że zgubicie połowę zawartości.
Wielkość klocków sprawia też, że te 6 lat na pudełku może być nad wyrost. O ile małe rączki mogą sobie nieźle poradzić z tymi klockami to już mało uważne dziecko może podczas zabawy zgubić kilka lub kilkanaście elementów. To co zrobiło na mnie bardzo duże wrażenie to podstawa i kopułka z przezroczystego tworzywa. Nie tylko zaskakują jakością, ale były opakowane zabezpieczającym woreczkiem. Obecnie LEGO mogłoby się uczyć takiego zabezpieczania elementów, które mają pozostać przezroczyste i ładne. Zresztą w pudełku znalazły się plastikowe wypraski podtrzymujące całość w bezruchu.
Zestaw dopełnia instrukcja pod postacią wielkiej kartki bodajże formatu A3 lub większego, którą poskładano jak ulotkę. Szczerze to składanie klocków z taką instrukcją nie byłoby zbyt wygodne, ale biorąc pod uwagę wielkość elementów i szczegółowość poszczególnych etapów to jednak duże obrazki na takiej kartce robią robotę.
Przejdźmy do faktycznej recenzji klocków Balody. Zacznę od jakości, ponieważ ta jest zaskakująca. Klocki wydają się zrobione z porządnego tworzywa, które nie śmierdzi, jakby miało sprzedać użytkownikowi jakieś choroby, a do tego elementy w ramach jednego koloru trzymają równą barwę. Przy tak małych elementach ciężko stwierdzić na ile tworzywo jest twarde i przebijające, ale zasadniczo nie napotkałem żadnych cech obniżających estetykę klocków. Jakościowo prezentują się zwyczajnie świetnie.
Co do samego składania, jak wspomniałem mamy do czynienia z mikroklockami. Niektóre elementy są niewiele większe od główki szpilki. To oznacza, że ich wyłowienie z gąszczu klocków jest samo w sobie wyzwaniem. Co więcej ich złapanie i wpinanie wymaga niemałej zręczności, a pod sam koniec składania orchidei zwyczajnie bolały mnie palce. Moja żona w ogóle odmówiła współpracy, ponieważ z długimi paznokciami miała problem z chwytaniem elementów. Zastanawiałem się, czy operowanie pęsetą nie byłoby rozsądnym rozwiązaniem, ale z czasem doszedłem do wniosku, że o ile chwytanie niektórych klocków mogłoby być wygodniejsze to już ich dociskanie i składanie niekoniecznie.
Na początku dziwna wydała mi się decyzja o budowie podłoża z żółtych klocków na podstawie. Muszę jednak przyznać, że takie rozwiązanie pozwoliło lepiej wyeksponować zielone pędy, a po złożeniu całości żółty kolor przechodzi w delikatną zieleń dzięki odbijającemu się światłu. Poszczególne roślinki wyglądają naprawdę świetnie. Kwiatostany robią wrażenie i z oddali wyglądają niczym prawdziwe kwiaty. Zielone łodygi i liście tworzą wrażenie mianiaturowego ogrodu w szkle. Efekt końcowy jest naprawdę efektowny. Niezbyt dobrze wypada w moim mniemaniu konstrukcja samych kwiatów wieńczących kompozycję. Płatki są osadzone na elementach trzymających się na pojedynczych pinach. W efekcie podczas składania się przestawiają i mogą łatwo rozpaść. Ten problem na szczęście przemija kiedy umieścimy kwiaty na swoim miejscu i zamkniemy pod kopułką.
Samo składanie orchidei z Balody okazało się znacznie przyjemniejsze niż początkowo się zapowiadało, choć mniej zręczne osoby mogą mieć problemy. Trzeba też zachować szczególną uwagę przy układaniu podłoża na podstawie. Na szczęście nie przydarzył mi się błąd, ale odczepienie mikroklocka z podstawy może być nie lada wyzwaniem.
Orchidea od Balody wzięła mnie z zaskoczenia. Mikroklocki mogą być dla wielu osób mało wygodne w układaniu, a same kwiaty są dość delikatną konstrukcją. Niemniej całość składało się zaskakująco przyjemnie, a efekt końcowy wygląda fantastycznie. Do tego stopnia, że moja żona zastąpiła plastikową ozdobą jednego kwiatka w salonie. A to już jest rekomendacja!
Mnie najbardziej cieszy, że klocki nie okazały się jakąś tandetą. O ile ich konstrukcja może być nie dla każdego to już jakościowo wypadają bardzo dobrze. Trzymają kolory, nie cuchną i prezentują się świetnie. Nie uważam natomiast żeby to były zestawy dla dzieci. Klocki zdają mi się zbyt drobne. Dodam jeszcze, że w zestawie znajdowała się naklejka na podstawę mini ogrodu, ale osobiście nie lubię naklejek w klockach i ta z angielską nazwą roślinki nie wydawała mi się wystarczająco atrakcyjna. Ogólnie jeśli znajdziecie w sklepie botaniczne zestawy klocków Balody to warto się skusić. Za widoczny na zdjęciach komplet zapłaciłem niespełna 40 zł.
Mam nadzieję, że recenzja klocków Balody była dla was pomocna. W przyszłości postaramy się opisać więcej zestawów od mniej popularnych producentów.