Hot-hatch powinien być niczym mały szczeniaczek miotający ogonkiem i kręcący się po pokoju bez celu, ale z maksymalną radością. Tymczasem takim Golfem R możemy pojeździć po torze, ale i skoczyć na zakupy, odebrać dzieci ze szkoły czy też śmignąć po cichutku na parking teatru. To się na szczęście zmieni.
Volkswagen ma zamiar zaserwować nam coś, co po za torem wyścigowym będzie nas tyleż cieszyło co irytowało. Golf R w wersji Evo zrezygnuje z wszelkich luksusów na rzecz spartańskiego wnętrza, rasowego podwozia, mocy wylewającej się spod maski i hałasu bijącego z wydechu. A przynajmniej mamy nadzieję, że rak właśnie będzie wyglądać produkcyjna wersja auta. Zapowiedzi na to wskazują.
Więc tak Volkswagen Golf R Evo zostanie pozbawiony tylnej kanapy i kilku elementów wyposażenia przeszkadzających w montowaniu fabrycznej klatki bezpieczeństwa. Obecność klatki oznacza niemal na pewno obecność foteli kubełkowych i pasów szelkowych. Ich brak mógłby przynieść tragiczne skutki w przypadku delikatnej stłuczki. Kontakt głowy z rurami nie należy do przyjemnych.
A co pod maską? Dwulitrowy motor TSI wypluje 350 KM i 450 Nm momentu obrotowego. Nie wiadomo na jaką skrzynię biegów zdecydują się inżynierowie, ale zakładamy, że będzie to przekładnia DSG DQ500. Dodajmy, że kompakt ma być lżejszy o co najmniej 100 kilogramów od modelu R. Volkswagen Golf R zadebiutuje w wersji koncepcyjnej na kwietniowym salonie w Pekinie. Wtedy też mamy poznać szczegóły i plany ewentualnej produkcji.