Renault Fluence Z.E. miało być krokiem naprzód w drodze popularyzacjo napędu elektrycznego. Duży, dobrze wyposażony sedan na bazie pozytywnie ocenianego modelu miał być hitem. Niestety od 2010 roku sprzedano zaledwie 3500 egzemplarzy. To zdecydowanie za słaby wynik, aby utrzymywać produkcję.
Może Renault Fluence Z.E. miałby szansę na utrzymanie, ale do całej sytuacji doszedł upadek dostawcy akumulatorów. W momencie gdy producent stracił dostęp do baterii produkcję trzeba było wstrzymać. Renault ogłosiło też, że szukanie nowego dostawcy przy tak niskiej sprzedaży jest nieopłacalne. I tak oto żegnamy Renault Fluence Z.E.
Francuskie sedan z napędem elektrycznym serwował kierowcy 94 KM i możliwość przejechania 160 km na jednym ładowaniu. To trwało 6-8 godzin, co jest niezłym wynikiem. Niestety to nie właściwości auta zaważyły o jego porażce. Auta elektryczne są ciągle bardzo drogie i wbrew pozorom nieopłacalne. Samochody takie, jak Renault Fluence Z.E. można ładować z gniazdka, ale znacznie lepiej spisuje się dodatkowa stacja ładująca. To jest koszt kolejnych tysięcy złotych.
Producenci w celu obniżenia ceny często wypożyczają baterie zamiast zawierać je w koszcie zakupu samochodu. W efekcie oprócz rachunków za prąd co miesiąc musimy płacić za wypożyczenie baterii. Te koszta często potrafią być wyższe niż miesięczne wydatki na tradycyjne paliwo. Mamy wrażenie, że jeszcze długo producenci będą nam wciskać kit. Przynajmniej do czasu póki elektryczne auta są trendy dla bogatych, a ropa płynie pod powierzchnią Ziemi.