Auta elektryczne jeszcze niedawno kojarzyły się z powolnymi mieszczuchami, które wywoływały tyle emocji co przeciętny odkurzacz. Czasy się zmieniają, a producenci dwoją się i troją, aby pokazać wyższość napędu elektrycznego nad konwencjonalnym. Czasami to się udaje, czego dowodem jest Ford Mustang Mach-E 1400 o szalonej mocy 1419 KM.
Pomysł Forda na budowę auta EV na bazie Mustanga budził zainteresowanie, ale też rodził wiele kontrowersji. Elektryczny Mustang, jak to? Efekt końcowy był jeszcze bardziej szokujący, ponieważ imię kultowego muscle cara przyjął elektryczny SUV. Nie da się jednak ukryć, że amerykańskim inżynierom i projektantom udało się stworzyć jedno z ciekawszych ekologicznych aut. Dziś jednak nie o drogowym Mustangu Mach-E, ale o czymś dużo bardziej interesującym.
Ford Mustang Mach-E 1400 jest bezkompromisową zabawką służącą jednemu celowi. Dobrej zabawie! Ekstremalnego crossovera pokazano jako maszynkę do driftowania, ale tak naprawdę prototyp można uznać za koncept wyczynowego auta przyszłości. Napęd tego potwora pozwala bowiem na dowolną konfigurację, co nie tylko da możliwość zamiatania tyłkiem niczym ogonek podjaranego szczeniaczka. Napęd może zapewnić perfekcyjną trakcję i co za tym idzie imponujące prowadzenie na torze. Zacznijmy jednak od początku.
Ford Mustang Mach-E 1400 - moc 1419 KM z siedmiu silników
Inżynierowie Forda zdecydowali się na wykorzystanie aż siedmiu silników elektrycznych. Trzy jednostki zostały sparowane z przednim dyferencjałem. Pozostałe cztery umieszczono nad tylną osią. Cały zestaw oferuje łącznie imponującą moc 1419 KM. Możemy też założyć, że moment obrotowy jest w stanie wyrwać spod kół asfalt i zabić osoby stojące za samochodem.
Ford Mustang Mach-E 1400 dzięki zastosowaniu tylu silników pozwala na dowolną konfigurację napędu z poziomu samochodu. Prototyp może być napędzany na przednie koła, na tylne bądź na wszystkie. Proporcję mocy można regulować, więc zasadniczo do się zestroić pojazd po konkretną trasę, preferencje kierowcy czy nawet formę zawodów. Taka uniwersalność może w przyszłości zaprocentować w motorsporcie.
Ford Mustang Mach-E 1400 - zabawka do driftu
Pokazowy prototyp został skonfigurowany konkretnie pod jazdę bokiem. Nastawy zawieszenia oraz ustawienia napędu mają gwarantować fantastyczne wrażenia z jazdy bokiem. Patrząc na materiały promocyjne faktycznie ten twór przyszłości musi być genialną zabawką.
Objeżdżać prototyp miał okazję Vaughn Gittin Jr. znający się jak mało kto na driftingu. Jak sam mówi: "Siedzenie za kierownicą tego samochodu całkowicie zmienia mój pogląd na to czym jest moc i moment obrotowy" - dodaje też - "To doświadczenie jest, jak nic co sobie wyobrażasz, to najbardziej przypomina jazdę magnetycznym rollercoasterem".
Tylko ten dźwięk podczas jazdy, który świdruje mózg niczym odgłos wiertła dentystycznego rozpoczynającego borowanie. Chyba wiemy dlaczego ten prototyp skonfigurowano do driftu. Dźwięk dartych opon ma skutecznie zagłuszać pisk wydobywający się spod nadwozia.
Ford Mustang Mach-E 1400 jako platforma rozwojowa
Niestety Ford Mustang Mach-E 1400 nie trafi do produkcji, ale ma pełnić rolę swoistego poligonu doświadczalnego dla inżynierów. W obecnej chwili prototyp posiada baterie o pojemności 56,8 kWh. Specjalny system chłodzenia ma pozwalać na szybkie obniżanie temperatury baterii w czasie ładowania. Dzięki temu auto ma być w błyskawicznym czasie gotowe do kolejnych rundek po torze. Niestety nie podzielono się szczegółami.
Wiadomo za to, że rozbudowana aerodynamika generuje docisk około 1000 kg przy prędkości 257 km/h. Wkrótce przyczepność prototypu ma być sprawdzona na torach NASCAR. Ford Mustang Mach-E 1400 ma się bowiem pojawić w czasie weekendów wyścigowych na popularnych amerykańskich trasach i cieszyć publikę.
W przyszłości Ford Mustang Mach-E 1400 ma otrzymywać elementy wykonane z nowych organicznych kompozytów oraz lekkie karbonowe części. Inżynierowie mają na tym egzemplarzu sprawdzać nowe technologie i rozwiązania, które później trafią do pojazdów wyścigowych oraz drogowych marki. Bądźmy szczerzy. Auta elektryczne nawet jeżeli tego nie chcemy są przyszłością. W końcu kilka koncernów musi zatuszować porażkę, jaką okazały się diesle. Dobrze, że ktoś pomyślał, aby rozwijać technologie dla "elektryków" na pojeździe wyczynowym. Nic nie podda części takiemu sprawdzianowi, jak dobra przebieżka po torze czy konkretne targanie tylnych opon.