Zaczął się kolejny tydzień i zapewne większość z Was już myśli o weekendowych rozrywkach. Jako, że zima zrobiła sobie przerwę to może dobrym pomysłem będzie wędkowanie na najbliższym jeziorze. Dla wielu wypłynięcie łódką na środek akwenu i pomoczenie kijka jest najprzyjemniejszą rzeczą na świecie.
Część wędkarzy lubi wracać do domu z jakąś zdobyczą, ale często udaje się złapać tylko katar. Nie każdy ma nosa do perfekcyjnego znalezienia ryb, ale tu z pomocą przychodzi nowoczesna technologia. Sonary dawno już przestały być domeną wojska więc może warto sobie jakiś sprawić.
Oczywiście nie mówimy tu o sonarze wyciętym ze statku, ale o praktycznym gadżecie jakim jest na przykład FishHunter. Swobodnie pływająca kulka może sobie dryfować po jeziorze i dostarczać do naszego smartfona czy tabletu informacje o podwodnych wydarzeniach. Dzięki FishHunter szybko namierzymy ławice ryb bądź pojedyncze duże okazy.
Z takim sprzętem każdy może się stać bohaterem gazetek wędkarskich. O ile oczywiście jest gotowy wydać 230 dolarów. No ale cóż się nie robi dla pasji. Sonar skanuje obszar o promieniu 30-40 metrów. Raz naładowany FishHunter może spokojnie pracować przez około 9 godzin. To wystarczy, aby odpocząć na łódce i upolować jakąś ładną sztukę. Wszystkie informacje sczytywane z FishHuntera trafiają na smartfony i tablety z zainstalowaną darmową aplikacją. Tę można pobrać zarówno na Androida, jak i iOS. Nic tylko brać sprzęt i na wodę.