Top Gear ma kolejne poważne problemy. Po zwolnieniu poprzednich prowadzących BBC musiało zaserwować widzom coś naprawdę porządnego, aby utrzymać ich przed telewizorami. To się niestety nie udało.
Przede wszystkim nowy Top Gear zdaje się być zmontowany na siłę i bez dobrze przemyślanego konceptu. Większość materiałów po prostu nudzi i jest prowadzonych strasznie chaotycznie. Co gorsza poważnym problemem okazał się sam Chris Evans. Niestety, ale ten prowadzący najzwyklej irytuje widzów oraz całą ekipę Top Gear.
Nam Chris Evans dał się poznać z tego, że zwymiotował na Laguna Seca. I to tyle. Problem w tym, że na planie Evans jest jeszcze gorszy niż przed kamerami. Ekipa ma z nim problemy ponieważ jest chamski i źle wszystkich traktuje. Część ekipy już się zwolniła, w tym jedna z producentek.
Teraz brytyjskie media donoszą, że Matt LeBlanc dał BBC ultimatum. W drugim sezonie aktor wystąpi jeżeli prace straci Evans. W przeciwnym razie kontrakt zostanie zerwany, a Matt jest jedynym naturalnie zabawnym prowadzącym. Podobno obaj prowadzący nawet ze sobą nie rozmawiają i jedynymi dialogami jakie prowadzą są te wygłaszane w czasie nagrania.
Wszyscy zastanawiają się też czy koncepcja siedmiu prowadzących ma sens. O ile Matt LeBlanc wprowadza humor, a Chris Harris legitymuje się niesamowitą wiedzą motoryzacyjną to już reszta nieco zawodzi. Rory Reid wprowadza nieco młodzieńczego ducha, ale zdaje się trochę wklejony na siłę. Sabine i Eddie zaś są całkowicie niepotrzebni i sztuczni.
Producenci Top Gear maja teraz trudne zadanie przed sobą. Pierwszy odcinek nowej serii obejrzało 4,4 miliona widzów. Drugi epizod to już tylko 2,8 mln, a trzeci 2,4 mln. Czwarty odcinek oglądało 2,3 mln widzów. Czy ten show uda się jeszcze uratować?