Bugatti pracuje w pocie czoła nad następcą Veyrona. Z linii produkcyjnej mają zjechać ostatnie sztuki obecnego modelu, a potem do sprzedaży wejdzie nowy hipersamochód. Z jednej strony to bardzo dobra wiadomość, ale z drugiej towarzyszy jej smutek.
Marka zaniechała rozwijania i wprowadzenia dwóch koncepcji. Jedną z nich miał być tzw. "Super Veyron". Ten pojazd miał zmieść konkurencję z powierzchni ziemi i stanowić zwieńczenie rządów Veyrona na rynku supersmaochodów. Niestety Wolfgang Schreiber w wywiadzie dla magazynu Top Gear powiedział, że moc 1200 KM to ostateczna wartość, jaką przeznaczono dla Veyrona i mocniej już nie będzie.
Druga wiadomość smuci nas chyba jeszcze bardziej. W 2010 roku Bugatti pokazało światu limuzynę Galibier. Piękny i ociekający luksusem pojazd był odpowiedzią na Panamerę. Jednak Bugatti wszystko zrobiło lepiej. Nadwozie i wnętrze powalały urodą i stylem, a auto zdawało się być kwintesencja smaku. O ile nie przepadamy za superamochodami w wersji przedłużonej to Galibier po prostu pasował do wizerunku Bugatti. Niestety to Wolfgang Schreiber też ukrócił oczekiwania. Zdaniem prezesa firmy limuzyna zakłóciłaby filozofię marki. To znaczy, że nie zobaczymy jej na drogach.